Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
27 |
28 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12
|
13
|
14 |
15 |
16 |
17
|
18 |
19
|
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
Najnowsze wpisy, strona 3
sobota rano wstałam około 9 i poszłam do miasta z Darkiem, zapisałam sie na jazde jeszcze na ten sam dzień jakos tak mi sie udało :) i na nastepny tydzień od razu też :) poźniej spotkaliśmy Gucia i Leszka przeszliśmy sie jeszcze kawałek po mieście i zadzowniłam po tate zeby nas do domku podrzucił bo cieżkie siatki z zakupami mieliśmy, później wpadł Jasiu odpisać lekcje i zjedliśmy obiad bo akurat mama zrobiła, posiedzieliśmy jeszcze troche u mnie i pojechaliśmy z rodzicami do miasta, jasiu do domu, ja na jazde a rodzice do Poznania na imieniny :) na jeździe było całkiem ciekawie, instruktor zjechał kolesi za to, że mi na pasy wyszli :D wróciłam do domku i spedziłam czas przy kompie a później pijąc herbatke w miłym towarzystwie... :) w niedziele rano oczywiście nie mogłam dospać jak zawsze, wiec wstałam wczesnie wykąpałam sie, zjadłam coś tam, wpadł Darek troszke sobie pogadaliśmy, następnie zabrałam sie za nauke oczywiście średnio mi to wychodziło, poźniej przyszedł Łukasz po film i zrobił obchód domu po remoncie ;) i pojechałam do Piły najpierw na zakupy, później na msze za babcie (dzisiaj miesiąc jak umarła...) i ostatni raz do ich domu, którego od jutra już nie bedzie, zebrało sie na wspomnienia, zostały tam tylko puste pomieszczenia, wszystko już wyniesione, ostatni raz postałam sobie w oknie wujka pokoju, starałam sie zapamiętać ten widok, ale nie wiem czy to możliwe przy takim wzruszeniu, życie kończy się nagle po prostu, nie wiadomo dlaczego, zostają różne przedmioty, pamiątki i żal, najpierw, że kogoś nie ma, a później, że jeszcze coś chciało by się temu komuś powiedzieć, ale brakowało odwagi, odkładało się to na późńiej... i już się nie zdążyło. Pojechaliśmy na cmentarz i do cioci. Tam troche odpoczęłam, posiedziałam sobie w kuchni popatrzyłam przez okno na pole i las... dostałam jeszcze korale po babci i broszki, i zdjęcia moje jak jestem mała zawinięte w kartke, na której babcia kiedyś napisała "Marysia". Rozwinęłam, pierwsze moje zdjęcie jak mam 3,5 roku na drugiej stronie mama napisała za mnie że to dla nich, bo ja wtedy jeszcze raczej nie umiałam pisać... siedziałam u cioci w pokoju na kanapie oglądałam te zdjęcia i płakałam... gdzies pomiędzy moimi zdjęciami były tez moich rodziców od ślubu i z pierwszych lat po, kiedy miałam jeszcze całkiem normalną rodzinę... wtedy byłam szczęśliwym dzieckiem, a później było coraz gorzej, ciekawe jaka bym teraz była gdyby nie to wszystko... nigdy się tego nie dowiem
bardzo wypełniony czas ostatnio miałam, mieliśmy rekolekcje i ksiądz na nas jakieś egzorcyzmy odprawiał na nastepny dzień nas pokropił wodą nad którą były odmawiane jakieś podlitwy wypędzające złe duchy, dziwnie sie czułam jak to wszystko odprawiał, ale nie były to żadne wielkie przeżycia, mimo, że niektórzy mieli ... poza tą całą oprawą duchową troszke się działo też "zwykłych" rzeczy, Bożena się jakoś odmieniła, taka dobra sie dla mnie zrobiła ;) wpada z truskawkami albo po prostu mi obiadek zrobić jak nie mam, pełna podziwu jestem z tego powodu, ogólnie mam takie pomieszanie w ostatnich dniach, że nie wiem co kiedy było wiec opisze wszytsko chaotycznie... kiedyś tam jakimś tam wieczorkiem byłam w Pile wiadomo z kim (stały skład czyli Gucio i Ania) po Pawła, ale zbyt krótko go znam żeby coś napisać oprócz tego, że ma niesamowite poczucie humoru i jest strasznie wyloozowany :) jakoś dwa dni temu wepchnęłam się na pasy, bo samochód za szybko jechał a wtedy mnie jeszcze bardziej to kusi zdązył sie zatrzymać ide sobie zadowolona a tam za kierownicą pan od gegry :/ mowie sobie no ładnie to jutro jestem pytana i rzeczywiście byłam, ale dobrze sie skończyło :) dzisiaj mieliśmy zielony dzień, który się fajnie udał :) wyjadłam pełno sałatek i mam nieobecność na fizyce, ale mówi się trudno ;) dużo losów sprzedaliśmy, tylko, że później musiałam tachać akwarium do domu i mnie łapki bolały jak doszłam :/ jak wróciłam ze szkoły to od razy natrafiłam na zebranie osiedlowe ;) postałam troszke i pogadałam sobie z wiarą oni już tam godzine stali i zbierało się ich coraz więcej, bo np. taki Dziki wracał ze szkoły od strony lasu :D pod wieczór poszłam sobie na siłownie, bo już dawno nie byłam, nowy sprzęt mają :) skatowałam się strasznie, ale jutro napewno bede się fajnie czuła :) w następnym tygodniu przyjeżdża Niemka z wymiany i bedzie u mnie mieszkała przez tydzień :D a za dwa tygodnie Francuzka, która jest muzułmanką - może być ciekawie :)
wiem, że Ameryki teraz nie odkryłam, ale dziwne jest to życie, jakoś nie moge zrozumieć tego co się dzieje dookoła, niby jakoś normalnie żyje, ale ani chwili nie moge zostać sama, bo od razu za dużo rozmyślam, natłok myśli to mnie niszczy... wyszłam dzisiaj z domu, musiałam iść chodnikiem koło jeziora Strzeleckiego, jak tam teraz smutno, pomyślałam sobie przecież tam się od maleńkości toczyło moje życie, tyle razy tam byłam z różnymi osobami w różnej pogodzie, porach dnia i roku, miejsce do którego zawsze mnie ciągnęło im dłużej mnie tam nie ma tym bardziej chce tam iść, dzisiaj też chciałam, ale troche szaro się na dworze robiło a tam było tak pusto... chyba właśnie tej pustki się bałam, próbuje przed tym uciec ale i tak mnie dopada jak zostaje sama, bezsensowna męczarnia, ból, żal i bezradność... po mej twarzy wolno tak toczy się kolejna łza...
w sobote późno wstałam bo znowu poźno zasnęłam :/ wykapałam sie zrobiłam śniadanko później plakaty na zielony dzień i znowu poszłam spać... obudziałam sie i pojechałam do Budzynia na kolacyjke :) Ania i Łukasz też pojechali tylko ze do siostry Łukasza i wracalismy tez razem. W Budzynia było bardzo fajnie, ale wbrew oczekiwaniom innych znalazłam sobie inne zajęcie... nawięcej czasu spedziłam z małą Małgosią :) i przez to taka wymęczona wróciłam, ale zadowolona :) w niedziele znowu późno wstałam.. ten sam powód bo późno zasnełam. Byłam rano w kościele a później pojechaliśmy do Poznania i Guciu z nami też, czyli była cała ekipa łącznie z babcią, ale starszyzne wywaliliśmy pod kinepolis, zabralismy auto i pojechalismy z Guciem do M1, kupiłam sobie fajną torbe :) dla wujka odtwarzacz mp3 z dyktafonem ;) jakiś mały chłopiec sie zgubił i strasznie płakał i krzyczał "mama" tak mi go żal było już leciałam na ratunek, ale jakaś pani z panem juz sie zainteresowali nim, później pojechaliśmy sobie do Ikei, a jeszcze później po rodziców i babcie do kina. W drodze powrotnej wracalismy przez Murowaną Gośline siedziałam sobie z tyłu na środku opuściłam głowe na półke od bagażnika i obserwowałam piękne niebo pełne gwiazd, do tego jeszcze księżyc i konary drzew... hmmm rozmarzyłam się :) wróciłam do smutnej Chodzieży... znowu szara rzeczywistość jedynie dobre jest to, że od jutra mamy rekolekcje więc bedą loozy :) teraz Paula do Ciebie - to że ktoś uczestniczy w czyimś życiu to jeszcze nic nie znaczy a w tym przypadku absolutnie nic :)
jak to wszystko teraz nadrobić... chyba to niemożliwe, ale postaram się napisać jak najwięcej, w końcu to teraz mój jedyny pamiętnik, wszystkie inne leżą już długo i sie kurzą. Same zmiany w moim życiu ale tylko remont wyszedł na dobre nic poza tym. W lutym umarła babcia, teraz nosze ładny pierścionek po niej, który kupił jej dziadek jak już byli staruszkami. To jakby taka pamiątka po nich obojgu. Znowu jestem sama żeby nie powiedzieć że samotna bo to nieprawda, ciagle coś robie szukam sobie jakiegoś zajęcia gdzieś wychodze najczesciej z Guciem i Anią. Nawet nie wiedziałam, że tak mnie umieją zająć. Jakoś powoli żyje mimo, że na początku było ciężko. Nieprzespane noce, zamulone dnie, opuszczone lekce i nad głową mama z jakimiś tabletkami... chyba za dużo tego było bo nie pamiętam wszystkiego co się wtedy działo. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek w takie coś popadne... Z ciekawszych rzeczy złamałam swoje zasady i zaczęłam pić, lekki szum w głowie, ale ogólnie to alkohol zbyt silnie na mnie nie działa. Dosyć dużo pamiętam od poprzedniego piątku popołudnia. Wiem, że mieszkałam jeszcze u cioci, ale poszłam do Gucia siedział u niego jego kuzyn. Póżniej pojechaliśmy po Anie do Kasi, która sie wyprowadziła z osiedla jakiś rok temu. Później zabraliśmy jeszcze jednego kolege i pojechaliśmy do baru. A tam spotkałam mojego ojca zalanego :/ króko tam byliśmy, ale dobrze ze go spotkałam bo zabrałam mu kase przynajmniej bo miał jej coś za dużo przy sobie przez ten remont. W sobote byłam w Pile z Ania, Guciem, Pawłem i jeszcze jednym dziwnym milczącym Karolem. Później robiłam ściage do szkoły przez 3h ale sie przydała. W sobote wieczorem już na dobre wróciłam mieszkać do domku. Prawie trzy tygodnie musiałam być poza, ale raczej sie opłacało, bo teraz mi sie w nim naprawde podoba. Jeszcze na lato czeka mnie remont mojego pokoju, ale to już da sie przeżyć jak bedzie czynna łazienka. W poniedziałek byłam z rodzicami w Budzyniu po lampy do domku nawet ładne wybralismy. We wtorek tata pojechał do Niemiec. W środe miałam jazde z panem Jerzym i znowu sie cały czas śmiałam... pierwszy raz od dłuższego czasu... wieczorem wrócił tata z trzema golfami. Tylko jeden do jazdy, ale za to od razu sobie pojezdziłam, bo akurat był u mnie Gucio i tata nam dał zebysmy sie troche przejechali. Fajnie sie jezdziło, ale najgorsze było wstawienie do garażu, bo drzwi sie nie chciały otworzyć jak ziemia zamarzła. Pierwszy raz widziałam Gucia pracującego fizycznie z łopatą. Jakieś pół godziny to trwało, ale w końcu się udało. W czwartek znowu wpadł do mnie Gucio później jeszcze Ania, która mnie wzięła na rece i sie ze mną obracała. Chyba troche nas trzepie. Albo ona jest taka silna albo duzo schudłam, ale chyba jedno i drugie. Później pojechaliśmy do miasta po picie, ale wyszło na to, że znaleźliśmy się w Podaninie na herbatce u kolegi. Dzisiaj były skrócone lekcje, ale na w-fie i fizyce mi z Kamilą ostro odwalało. Troche mam reke obolałą po bitwie z kolegą z klasy, ale do akcji wkroczył Bartek więc aż tak źle nie jest zawsze mogło być gorzej. Zaangażowałam się w organizowanie Zielonego Dnia w szkole, bo przecież tak lubie zielony ;) Popołudniu byłam na solarium i sie spiekłam, później z Anią i Łukaszem na pizzy i troche w mieście, a wieczorem na filmie u Gucia. A jutro... a właściwie dzisiaj do jade do Budzynia tylko jaki to ma sens...